Mein Gott

////

Mógłbym zacząć tytułem Filipa – „Mein Gott jak pięknie”. Dodać do tego podkład muzyczny Christiana Wilckensa. Bo śmigało się pięknie i romantycznie jak Schumi w swoich złotych latach F1.

A to był po prostu wypad do Mieszkowic, żeby zaliczyć wreszcie most w Siekierkach, później napiąć łydę na podjeździe brukowym za kościołem w Oderberg, po czym zjechać do Schwedt po przepięknym niepłaskim odcinku przed Berkholz.

Bo My proszę Państwa, na takie sztosy dojeżdżamy sobie godzinkę pociągiem, żeby wracać rowerkiem z sześć. Wypić piwo albo dwa i zjeść kebaba w Schwedt. Gdzie bliskowschodnia obsługa mówi pięknie po Polsku. Tak o pięknie, międzynarodowo jest!

Mógłbym ale to dalej niewiele by tłumaczyło i pomimo, że historia nie była spektakularna warto by trochę opowiedzieć o tej trasie.

Wydaje mi się, że jestem jednym z tych którzy mocno się jarali mostem w Siekierkach, ale jakoś od otwarcia ciągle było mi nie po drodze. Pomimo tego, że do Mieszkowic Polregio kursuje non-stop, a dojazd trwa tylko godzinkę. Stamtąd dojazdem pożarowym nr 15 i drogą papieską (która teraz wcale nie jest boska, nadal zapomniana niczym kanister po wycince). I siup, po pięknym lesie jesteśmy w Siekierkach. Proste?

Proste.

Oczywiście most robi wrażenie, wspaniała sprawa bo to kolejna niezła opcja na dobrą sto pięćdziesiątkę. A my na pograniczu, jednak jesteśmy trochę zamknięci jeżeli chodzi o możliwości przecięcia Odry i planowania nowych pętli. I chyba ta możliwość narysowania nowej opcji oraz sensownej alternatywy dla jazdy wałem do Schwedt najbardziej mnie jarała.

Do samego Oderberg lecimy wszystkim. Od prawilnych gravelowych ścieżek, wałów, po płyty i asfalt gorszy niż w Polsce. Ale za kościołem w Oderberg zaczyna się „belgijski klasyk” z dwucyfrowym nachyleniem i brukiem którego nie powstydzili by się w kraju grubo ciosanych frytek i błota po kostki!

Dalej wcale nie gorzej, takie gravelowe premiumy w wersji bez przesłodzonych idealnych szutrów. Czyste piękno gruzowych nawierzchni które słodko leci się na gravelu. Jakkolwiek to brzmi, to tak było! I naprawdę opcja fałd, singla wzdłuż jeziora i jeszcze większych pagórków przed Schwedt robi mega wrażenie.

Do samego Schwedt dojeżdżamy, niczym do oazy. W głowach jedno – złoto z grubego szkła. Cel DONER KEBAB ten obok Kauflanda który chyba jest centrum kulturowym tej mieściny na którą składa się niezliczona liczba bloków i Oder Center. Nieważne. Zajmujem stolik, przeliczamy gotówkę niczym dzieciaki przed weekendem które opróżniły rodzicom kieszenie z drobniaków i liczymy na ile kebabów i piwa nam starczy. Jest dobrze, najemy się i napoimy!

Sam Doner Kebab byłby ciekawym gospodarzem progamu Magdy Gessler i nie chodzi tu o stan lokalu, czy jego czystość. Widzowie nie potrafili by stwierdzić czy mówimy o Szwed w Zachodniopomorskim, czy Schwedt w Brandenburgii. W ogródku niemieckojęzyczne rozmowy przeplatają się ze zgiełkiem naszego stolika, a zamawiając „Hallumi im Brott und fass bier”, dostaniemy pełne zamówienie, tak samo jak się zamówi „lane piwo i doner na talerzu z frytkami”.

Ot co, Schwedt centrum europy. Wielokulturowość na szlakach rowerowych! <3