Południe

///

Możesz pojechać na ustawkę, machnąć 100km w 3h. Po czym dziękować stwórcy, że nie odpadłeś na pierwszym zrywie, nie wylądowałeś w rowie, a gościu na rowerze za 30k stwierdził, że nawet nieźle jeździsz na tym padle za 10k. Możesz, bo czemu nie?

Ale możesz też dostać od kumpla wiadomość enigmatycznym linkiem strava.com/routes/2886332876727586024. W takim momencie czujesz się jakbyś dostał zapro do fight klubu. Tyle, że to żaden klub i można o nim gadać. A w tym wszystkim nie ma żadnych fajerwerków, po prostu wstajesz o 7:00 żeby o 8:00 ruszyć pociągiem na południe. Podczas kontroli dajesz do kontroli bilet z city hall’u zamiast do regio. Dowiadujesz się, że na bukowym tortownica to chodliwy temat, ale dzięki temu możesz z kumplem wypić 5 piw. Czy po prostu do łez doprowadza Cię temat problemów gastrycznych wśród sportowców. Ot co, zwykłe życie. Niby nie śmieszne dowcipy, ale inaczej by było jakbyś wybrał klub i był jednak w tym pociągu na południe.

Samo południe jak to południe. Wysiadasz z pociągu, tniesz jesienne liście i patyki zalegające na perfekcyjnej ścieżce z Godkowa do Siekierek i jakoś to tak mija ze średnią 33 km/h nawet się nie pocąc, bo poranek jest dość rześki. W Osinowie zastanawiasz się, czemu benzyna kosztuje tylko 1.30 a nie 6.00. Wkraczasz do Niemiec i nagle wszystko jest jakieś takie trochę ładniejsze, „trawa bardziej zielona”. Ale potem szybko łapiesz się na tym, że po prostu dajemy z siebie wszystko, bo ktoś powiedział wczoraj, że to przejażdżka na Kebaba w Schwedt. I nagle jest jasne, że na wale rozegra się walka nie o KOM’a, a o pierwsze miejsce w kolejce do zamówienia piwa!

Takie niedziele to ja lubię, pojeździsz, pojesz, pośmiejesz się, a na koniec obsługa z bliskiego wschodu odpowie ci ładnie „dziękuję, dowidzenia” i sobie myślisz, że proste rzeczy cieszą najbardziej. I co tu więcej pisać tak trzeba żyć, tak można jeździć!

Strava