Upalne Pojezierze

//

Tak się zastanawiam, jak to w ogóle wyszło. Mieszkam w Szczecinie już z 5 lat. Kiedyś mocno jarałem się „klasykiem na obiad” Szczecin – Świnoujście lub „Tour de Zalew”. Ale rzadko kiedy myślałem o wyjeździe na wschód od Szczecina (może przez znienawidzony przeze mnie dojazd do Stargardu?).

Nadal bardzo to lubię, ale jednak Pojezierze Drawskie to jest dopiero wielki plac zabaw. Można znaleźć dużo poleceń tras za granicą, na mazury, czy po prostu polskie góry. Ale Pojezierze daje dużo więcej. Bo blisko, bo można podskoczyć za samego rana pociągiem, wykręcić pętlę i wrócić pociągiem tego samego dnia. Jest duuużo opcji, na kręcenie pętli za każdym razem innej, opcji w ogóle skoczenia na weekend z tobołkiem i spania po kwaterach i jedzeniem ryb nad jeziorkiem.

W ostatni weekend zrealizowaliśmy najprostszy plan. Umówiliśmy się na pierwszy pociąg osobowy w kierunku Łobza, Piotr wyznaczył trasę (a raczej kliknął na Ride With Gps) i algorytm zrobił za nas robotę. Dostaliśmy w pysk pięknymi drogami polnymi, singlami przy jeziorach, brukowanymi po niemieckimi drogami, szutrami i ścieżkami leśnymi, lepszymi i gorszymi asfaltami.

Do tego pogoda dopisała, w sklepikach na wioskach, działała klima, puszczano muzykę z 4funtv, oraz zawsze była ławeczka na której można było z zerować leszka 0,0.

Na pojezierzu byłem chyba 6 czy 7 raz. Za każdym razem w innym wariancie. Inaczej wytyczona trasa, inny punkt startu/mety. Za każdym razem zabawa jest taka sama. Ale na gravelu to już w ogóle inna liga. Nieoficjalnie uznaję – Pojezierze Drawskie jako stolica polskiego GRAVELU!

Strava.