Jesienne przedwiośnie wzdłuż Zalewu

///

Drogi pamiętniczku wiem, że długo nie pisałem. Może to brak weny, może to lenistwo. Może tak ma być, że będę publikował 4-5 wpisów na rok. Może i będę się powtarzał, pisząc kolejny raz o tym samym. Przynajmniej tym razem wysilę się tylko na wystarczającą liczbę znaków. Trudno, co zrobić gdy odcinki na Wyspie Wolin to po prostu Uber Sztos.

Jakiś czas temu, kiedy wiosna przypominała bardziej Jesień, wybraliśmy się pociągiem do Świnoujścia. Zimowym zwyczajem machnęliśmy szybką kawę na stacji benzynowej i w drogę. Niby plan prosty, trasa znana, aura „jak zwykle” bez słońca. Ale co to było!

Nowości zaczęły się bardzo szybko. Tuż przed Międzyzdrojami, wjechaliśmy w nowy odcinek Blue Velo oddany bodaj przez Międzyzdroje. Ścieżka z perfekcyjną gravelową nawierzchnią przechodzi w piękny szeroki wjazd w promenadę z widokiem na Międzyzdroje. Lepiej nie mogli sobie tego wymyśleć. 😉

Dalej nie było wcale gorzej. Chciałem zacząć to zdanie od: „jedno z lepszych miejsc” na wyspie Wolin doczekało się również nowej nawierzchni. Ale skłamałbym. Bo i całe okolice Wapnicy, oprócz pięknego położenia, doczekały się pięknej nawierzchni oraz perfekcyjnych oznaczeń szlaku. A także okolice Karnocic, Sułomina i generalnie dojazd do Wolina to po prostu Uber Sztos – nawierzchniowo i oczywiście widokowo. I było tak dobrze, że w wielu miejscach to po prostu chciało się jechać z wiatrem, niż ciągle pstrykać foty.

A dalej nawet nie wiedzieliśmy jaka czeka nas wisienka na torcie. Bo czym jest graveling bez Wild Life?! Które na szczęście tym razem dość łagodnie obeszły się z naszymi osobami i sprzętem. Tuż przy Czarnocinie, znajduje się Park Natury Zalewu Szczecińskiego w którym można spotkać szkockie krowy wyżynne oraz koniki polskie. Te drugie miały nie fart, bo wydostały się na trasę rowerową. Ale miały też fart bo udało się nam – a raczej Pawłowi dogadać i po kilku okrzykach „hop hop hop” uruchomiliśmy stadko i znaleźliśmy dziurę w płocie, przez które wszyscy bezpiecznie „rozeszli się” w swoją stronę.

W Stepnicy postawiliśmy na sprawdzone suplementy w postaci pączka i jogurtu pitnego. Szybkie uzupełnienie słodkiego, popicie słodkim i jazda dalej. Dzień był dość ponury i całkiem chłodny. Na szczęście strategicznie dobrany kierunek i jazda z wiatrem dość przyjemnie pchała nas do domu.

W Stepnicy i przed Kątami widać już prace drogowe. Można liczyć, że przy następnym razie znowu coś nas zaskoczy na plus, ale dopóki nie zostanie ukończony odcinek wzdłuż Jeziora Dąbie, dopóty nie będę robił kolejnego wpisu poświęconego tej „ścieżce”. Obiecuje.