Perfekcyjne gravelowa pętla.

///

Szczecin to może raj dla kolarstwa szosowego. Ale tylko z tego względu, że jest wioską i wszyscy się znają, więc ekipa jest spora, do Niemiec jest, bliżej niż na prawobrzeże, więc asfalty mamy dobre, bo niemieckie. Często się mówi, że u nas nie ma prawdziwych terenów do gravelowania, bo przecież lasy są typowo mtb (w sumie są). Ale to nie znaczy, że pod ręką nie ma gdzie ciskać po szutrach, że nie ma gdzie skręcić w bok i uciec z głównej drogi. Oj jest! Wiadomo, że ktoś powie: „170km pyknąć, żeby zrobić dobrą pętlę to trzeba być zdrowo…”. Ale kto powiedział, że to nie jest fun? I wczoraj sobie to zaserwowałem.

Pomysł był prosty. Przelecieć szybko do „trójki” (Blue Velo 3). Stamtąd na rozgrzewkę, kawałek asfaltem, kawałek szutrem i odbić przed Trzcińskiem w nieznane. Okazało się, że kawałek polnej drogi wiedzie szutrowym szlakiem pieszym. Dalej mała wioska, w której był jakikolwiek czynny sklepik po drodze (od Gryfina ciężko z zakupami, no chyba, że odbijesz z trasy i wjedziesz gdzieś w głąb np. Bani). Dalej ciekawy las i polny wjazd do Chojny.

W Chojnie szybkie tankowanie na Orlenie i ucieczka z „26” w kierunku Schwedt na drogę całkiem nieźle pofałdowaną do Stoków. Ten odcinek również znałem, przyjemna droga z różną nawierzchnią. Nie taką złą, bo wiejscy lokalsi potrafią śmignąć obok Ciebie z prędkością bliską stówy, to nie żart..

Do Zatoni warto wpaść z trzech powodów. Po drodze jest „faliście”, do samej Zatoni, zjeżdża się z niezłej górki, z widokiem na Park Dolnej Odry oraz na jedzenie do Beaty. Tak, Beata to Pani Sołtysowa. Ma świetny widok na Odrę, super ogródek i domowe jedzenie. W sumie nie wiem, czy  celem było pyknąć grubą pętlę czy po prostu wpaść do tego miejsca, patrzeć się w wodę, jeść i nie myśleć o niczym innym. Z Zatoni, skierowałem się kawałek na wyspy międzyodrza. Spieprzyłem sprawę, wbiłem się w ślepą uliczkę, zawróciłem i po płytowisku objechałem część północno-wschodnią. Było podobnie jak w każdym innym miejscu tego Parku.Za to zaraz za Schwedt istne eldorado. Szlak pieszy, pola, szutry, podjazdy, wąwozy. Trochę jak Dirty Kanza. Trochę brzmi jak sajensfikszyn, ale było git. Generalnie 175km, 6:30 samej jazdy, około 2h łącznie postojów. Całkiem przyzwoicie jeżeli chodzi o tempo bo trochę ponad avg 25km/h.

Trasę można jeszcze poprawić o kilka smaczków przed Tantow lub samą granicą. Najchętniej zorganizowałbym wydarzenie i przejazd w większej grupie z zaplanowanym obiadem u Beaty. Kto chętny?

Ślad: STRAVA.

Pomysł był prosty. Przelecieć szybko do „trójki” (Blue Velo 3). Stamtąd na rozgrzewkę, kawałek asfaltem, kawałek szutrem i odbić przed Trzcińskiem w nieznane. Okazało się, że kawałek polnej drogi wiedzie szutrowym szlakiem pieszym. Dalej mała wioska, w której był jakikolwiek czynny sklepik po drodze (od Gryfina ciężko z zakupami, no chyba, że odbijesz z trasy i wjedziesz gdzieś w głąb np. Bani). Dalej ciekawy las i polny wjazd do Chojny.

W Chojnie szybkie tankowanie na Orlenie i ucieczka z „26” w kierunku Schwedt na drogę całkiem nieźle pofałdowaną do Stoków. Ten odcinek również znałem, przyjemna droga z różną nawierzchnią. Nie taką złą, bo wiejscy lokalsi potrafią śmignąć obok Ciebie z prędkością bliską stówy, to nie żart..

Do Zatoni warto wpaść z trzech powodów. Po drodze jest „faliście”, do samej Zatoni, zjeżdża się z niezłej górki, z widokiem na Park Dolnej Odry oraz na jedzenie do Beaty. Tak, Beata to Pani Sołtysowa. Ma świetny widok na Odrę, super ogródek i domowe jedzenie. W sumie nie wiem, czy  celem było pyknąć grubą pętlę czy po prostu wpaść do tego miejsca, patrzeć się w wodę, jeść i nie myśleć o niczym innym. Z Zatoni, skierowałem się kawałek na wyspy międzyodrza. Spieprzyłem sprawę, wbiłem się w ślepą uliczkę, zawróciłem i po płytowisku objechałem część północno-wschodnią. Było podobnie jak w każdym innym miejscu tego Parku.Za to zaraz za Schwedt istne eldorado. Szlak pieszy, pola, szutry, podjazdy, wąwozy. Trochę jak Dirty Kanza. Trochę brzmi jak sajensfikszyn, ale było git. Generalnie 175km, 6:30 samej jazdy, około 2h łącznie postojów. Całkiem przyzwoicie jeżeli chodzi o tempo bo trochę ponad avg 25km/h.

Trasę można jeszcze poprawić o kilka smaczków przed Tantow lub samą granicą. Najchętniej zorganizowałbym wydarzenie i przejazd w większej grupie z zaplanowanym obiadem u Beaty. Kto chętny?

Ślad: STRAVA.

Ps. A w domu czekała na mnie taka niespodzianka! Emilia znalazła nową członkinię domu – „Fofo”. <3